„Panie, nie pozwól mi być głuchym na Twoje Słowo, lecz daj mi serce gorące. (Ps 100,1-2.3.4-5) …”

Za oknem szalony wiatr. Sztorm na morzu. Zimno. Przemoknięta do suchej nitki wchodzę do domu. Zdejmuje zmoknięte ubranie i zaparzam herbatę z cytryną i miodem. Jest mi zimno. Moje zmarznięte ciało po otuleniu kocem i gorącej herbacie powoli wraca do normalnej temperatury.

Siedząc z kubkiem herbaty w ręku myślę o moim sercu. Ono też często potrzebuje „rozgrzania”, „rozpalenia”, nie herbatą i ciepłym kocem ale miłością. Mieliście tak kiedyś, że czuliście, że wasze serce „ostyga”? Ja tak. Moje serce zamarza, gdy zapominam o Jezusie. Gdy nie znajduje czasu na codzienną adorację, wsłuchiwanie się w Boże słowo, modlitwę. Moje serce wtedy choruje, łapie wirusa bo przestaje być czułe, delikatne, troskliwe, myślące o wieczności.

Po kilkuminutowych przemyśleniach, ubieram mój ukochany habit i gruby sweter i schodzę do kaplicy, potrzebuje dziś tak bardzo „napoju miłości” mego ukochanego Boga.

s. Łucja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *