Jesień – moja ukochana pora roku. Za oknem piękne słońce, w parku kasztany, liście spadające z drzew. Lubię ten czas. Dłuższe wieczory dają szansę na przemyślenia i refleksje. Ostatnio dużo myślę o sercu – zarówno swoim, jak i tych, których kocham. Myślę też o sercu Maryi, to właśnie Jej szczególny miesiąc zacznie się za kilka dni.
Wczytując się w adhortację „Christus vivit” Ojca Świętego Franciszka, znajdujemy tam słowa: „Jezus, który jest wiecznie młody, chce nam dać serce zawsze młode.”, a dalej: ,,Bycie młodym jest nie tyle okresem życia, co stanem serca”. W sercu Kościoła jaśnieje Maryja. Jest wspaniałym wzorem dla tych, którzy chcą naśladować Chrystusa – z posłuszeństwem, ale i z młodym sercem, w powiewie świeżości.
Jakie było serce Maryi?
Młodość Jej serca zachwyca zdecydowaniem, konsekwencją i wytrwałością. Powiedziała Stwórcy „tak”, postawiła całe swoje życie na jedną kartę, pozostała wierna, umiała być wdzięczna, ufała Bogu i bliskim. Maryja nieustannie zachwyca pogodą ducha, ,,była dziewczyną o oczach jaśniejących Duchem Świętym”. Jej serce było silne miłością ku Bogu, dlatego była młoda duchem, czysta, delikatna, subtelna, czuła, a zarazem mocna i wytrwała w dążeniu do celu. Miała serce matki, gotowe do wyrzeczeń i cierpienia związanego z troską o zbawienie tych, których kocha.
Pokochałam to Matczyne serce. Jego kontemplacja wiele mnie uczy. Tego roku w październiku bardzo bym chciała wsłuchiwać się w Jego głos, uczyć się młodości ducha i miłości. Jako kobieta nie chcę serca starego, przepełnionego smutkiem, narzekaniem, niewdzięcznością – tak wiele jest takich nawet w Kościele. Pragnę, jak Maryja, mieć serce słuchające, konsekwentne w podejmowaniu decyzji opartych na Bogu i na wiernej miłości, pragnę, by panowały we mnie Boża radość i pokój, delikatność, czułość, a zarazem siła i moc w dążeniu do zbawienia siebie i innych.
Maryjo, Mamo październikowa, módl się za nami!
s. Łucja