Ból duszy

Ból duszy
Pamiętam czasy, gdy tata tylko na Święta kupował szynkę, słodycze i owoce. Przez długi czas zbieraliśmy z bratem czekolady, by móc je zawiesić na choince. Przypominam sobie, jak bardzo doceniałam moje kieszonkowe, będąc nastolatką, i jak bardzo cieszyłam się, kiedy mogłam sobie kupić potrzebne kosmetyki albo wymarzone spodnie.
Współczesny człowiek posiada bardzo wiele, sądzę, że często zbyt wiele. Wzrósł dobrobyt materialny, codziennie spożywamy wędliny, owoce i słodycze. Nie zachwyca nas już smak szynki na Święta ani zapach pomarańczy przy choince. Ciągle chcemy coraz więcej. Dużo podróżujemy, poznajemy nowe kultury, uczymy się języków, często z przesadą dbamy o piękno naszego ciała.
Zastanawiam się więc, skąd tylu smutnych ludzi wokół mnie, dzieci pełnych agresji i lęku, małżonków pozbawionych nadziei, ludzi zranionych w różnych wspólnotach. Boli nas dusza. Współczesny człowiek cierpi na ból duszy, z którym nie umie sobie poradzić. Jak go uleczyć? Co zażyć? W czym znaleźć ukojenie?
Jak uzdrowić więzi zranione przez brak miłości?
Jak nauczyć się przebaczać, gdy druga osoba zadaje ból aż do głębi serca?
Jak żyć bez ojca, w rozbitej rodzinie i w domu pełnym lęku, podczas gdy inne dzieci doświadczają poczucia bezpieczeństwa i ciepła rodziców przy rodzinnym stole?
Jak odnaleźć się w wyścigu szczurów, który towarzyszy nam w pracy, szkołach i wspólnotach?
W zbliżającym się czasie adwentu przygotujmy serca na Miłość. Jezus jest naszą nadzieją! Jego miłość może odnowić rozbite małżeństwo. Jego przebaczenie może uleczyć zranione do głębi serce. Jego troska może pomóc doświadczyć, kim jest kochający ojciec. Jego dobroć może pomóc nam znów zapragnąć domu, którym jest wieczność.
Przyjdź Panie Jezu i odnów nasze dusze. Wlej w nie na nowo pragnienie Boga…
s. Łucja

Dom

,,Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego, którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili. A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę…

Gdy byłam małą dziewczynką, uwielbiałam bawić się lalkami. Siadałam pod stołem, rozkładałam swoje zabawki, a wśród nich ukochane lalki Barbie, Kena, pluszaki i bawiłam się w dom. Jak każda dziewczynka, chciałam być księżniczką, w której zakochuje się książę i żyć z nim długo i szczęśliwie. Moja księżniczka różniła się jednak od innych, ponieważ w zabawie stawała się mamą prostą, zwyczajną: prała pieluchy uszyte przeze na maszynie, którą kupił mi tata, gotowała obiady na kuchence zrobionej przez mojego brata i mnóstwo czasu spędzała ze swoim mężem Kenem i z dziećmi – małymi barbiątkami. W swoim domu była królowąkochaną i kochającą.

Dlaczego o tym piszę? Ponieważ ten obraz z dzieciństwa przypomniał mi się w te dni podczas czytania fragmentu z Ewangelii św. Jana: ,,Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego, którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili.

Eucharystia to niezwykły czas, w którym dzieją się cuda. Naprawdę! To nie tylko czas śpiewania pieśni, przebywania razem, rozdawania ,,komunii”. To wszystko jest bardzo ważne, ale nie najważniejsze. W Eucharystii Bóg umiera i zmartwychwstaje dla Ciebie i jeśli w Niego uwierzysz, przyjmiesz do swego serca, przylgniesz, otworzysz się na Jego łaskę, to staniesz się dzieckiem Boga, królewskim dzieckiem, w którym płynie książęca krew. Dokona się w Tobie cud „przeistoczenia Twej tożsamości z niewolnicy staniesz się córką. Tak! Królową, księżniczką, której ojcem jest sam Król. Jakże to wielki cud codziennej mszy świętej. Sam Król zaprasza nas na ucztę eucharystyczną w swoim domu. Ubrana w szaty godowe możesz zasiąść do stołu. Czyste serce pozbawione grzechu może smakować obecność Boga. Jakże wielki to dar! Spełniło się moje marzenie z dzieciństwa. Wszakże nie mam zamku z brylantów i bogactwa, ale mam kogoś, kto mnie kocha nad życie. Kogoś, kto oddał wszystko, a w końcu oddał samego siebie po to, by zdobyć me serce. Kogoś, dla kogo jestem najpiękniejszą kobietą świata. Kogoś, kto dał mi królewskie serce i zaprosił do swojego domu. Jestem Jego córką, oblubienicą. Jestem w domu Boga.

s. Łucja

Ja w Jego oczach.

 

Listopad. Za oknem zimno, wietrznie i deszczowo. Pomimo wszystko, jesień to moja ukochana pora roku. Lubię siedzieć w chłodne dni z kubkiem herbaty z cytryną i czytać wieczorami dobre książki, lubię chodzić na jesienne spacery i siedzieć przy Nim sam na sam, w kaplicy, po długim dniu bieganiny. Właśnie w ten deszczowy dzień chciałam podzielić się z Wami moją duchowością, którą wciąż na nowo odkrywam.
Mój Bóg żyje we mnie, w mojej duszy. Jego bliskość towarzyszy mi każdego dnia. Jest mi z Nim dobrze. Każdy dzień przeżyty w Jego bliskości uczy mnie rozwoju miłości. Wciąż odkrywam moją nieumiejętność kochania. Doświadczenie miłości Boga w Słowie, adoracji, małych cudach codzienności, sakramentach uczy mnie patrzenia na siebie z czułością pomimo słabości i wad. Lubię siebie. Lubię o sobie z Jezusem rozmawiać, słuchać Go i pytać,,jakie jest Jego zdanie na mój temat „. Jego ,,opinia” o mnie jest dla mnie najważniejsza. Wiecie dlaczego? Bo jest prawdziwa. Doświadczenie Jego miłości pozwala mi popatrzeć na siebie z ,,dystansem” pomimo grzeszności i wad. Dobrze jest być niedoskonałą.
W charyzmacie mojego zgromadzenia, Sióstr Najświętszej Duszy Chrystusa Pana, zachwyca mnie to, że Matka Założycielka – Zofia Tajber uczyła siostry, że mamy przyoblekać się w cnoty Duszy Jezusa. Co to znaczy? Nie muszę sama pracować na świętość, nie muszę dążyć do bycia doskonałą na siłę. Mogę poprosić Jezusa o pomoc, najpierw otwierając się na Jego łaskę. Matka mówiła, że gdy czujemy się słabe, mamy przyjść do Jezusa, który jest siłą i prosić, by nas umocnił. Gdy jesteśmy niecierpliwe, mamy prosić o Jego cierpliwość. Gdy nie umiemy kochać za darmo, nawet najbliższych, mamy przyjść do Jezusa i prosić, by przyoblekał nas w swoją miłość.
Tak często pracujemy nad sobą, walcząc z wadami, słabościami i nic. Wracamy do starych nawyków po kilku spowiedziach. Praca nad sobą idzie w kąt, a my jesteśmy coraz bardziej zgorzkniali i smutni. Poproś dziś Jezusa, by Ci pomógł, by przyoblekł Twą duszę w te cnoty, których najbardziej ci brakuje. Nie umiesz być cierpliwa – poproś, by tchnął w Twoją duszę cierpliwość. Nie umiesz przebaczyć, bo ktoś za bardzo zranił Twoje serce – proś Pana, by wlał w Twoją duszę przebaczenie. Walczysz o czystość – poproś, by przyoblekł Cię w swoją czystość. Nie musisz sama dążyć do bycia doskonałą w miłości. Nie dasz rady… Ale jeśli poprosisz Jezusa, razem przeniesiecie góry! Uwierz mi, że pokochasz Jego miłością samą siebie i wszystkich tych, których tak trudno Ci kochać.

Duszo Chrystusowa, Twoją miłość w Dusze nasze tchnij.

                                                                                                                                                      s. Łucja