Od dwóch tygodni noszę w sercu słowa: “Idźcie. Posyłam was jak owce między wilki”.
Owca? Jezus chce, żebym była owcą. Nie wiem, czy umiem nią być. Przychodzą mi na myśl słowa mamy jednego dziecka, które uczyłam w Krakowie: “Siostro, chcę wychować Michała na silnego chłopaka, on musi poradzić sobie w życiu, jest zbyt wrażliwy. Dzisiaj trzeba być twardym, żeby przetrwać.” To nie tylko jej słowa. Słyszę je często od rodziców moich uczniów. Nie mam im tego za złe – wiem, że chcą dobra dla swych dzieci, dobra tego świata.
Kim ona jest? Jaka powinna być owca Jezusa?
Gdy medytowałam nad tym słowem, nie od razu przyszła odpowiedź. Po kilku dniach zrozumiałam, że owca jest blisko Pasterza. Skoro jest blisko, w Jego ramionach, to pachnie Nim. Jezus wzywa mnie więc do bycia blisko Niego, do przyjaźni, do bycia tak blisko Jego Serca, jak to tylko możliwe. To dar. Przez chrzest mogę trwać w takiej relacji z Nim. On tego pragnie. Mogę nasiąkać zapachem Jezusa przez modlitwę i sakramenty. Niesamowite! Ten zapach Boga może sprawić, że ktoś za Nim zatęskni, zapragnie Go, przeze mnie przybliży się do Niego.
Owca ma czułe serce, pełne miłości i pokory. Na agresję wilków odpowiada przebaczeniem, modlitwą, nie walczy ze złem. Czy przegrywa? Po ludzku tak, jednak po Bożemu – nie. Wygrywa miłością. Gdy ktoś mnie skrytykuje, obmówi, oczerni, mogę oddać tym samym. Mogę też się bronić, udowadniać prawdę, walczyć. Czy warto? Prawda obroni się sama. Owca modli się za nieprzyjaciela, nie oddaje złem za zło, nie atakuje. Owca kocha. Nie jest to modne, popularne – jak nie jest dziś modna miłość, ale tak naprawdę to właśnie ona zwycięża.
Chcę być wrażliwą owcą w dzisiejszym świecie, pachnącą Bogiem, subtelną i delikatną, a zarazem silną prawdą i miłością.
s. Łucja