Jaki stan serca taki stan codzienności

Jaki stan serca taki stan codzienności, pomyślałam kilka dni temu. Jest trudno. Moja rzeczywistość ,,zewnętrzna” zmieniła się radykalnie. Kilka godzin siedzę przed komputerem tworząc lekcje dla uczniów, wypełniając dziennik, nie mogę wyjść na dwór i kontaktować się z tymi z którymi lubię być, czuje lęk przed zachorowaniem moich najbliższych, z rodziny, przyjaciół, sióstr z którymi żyję  i swoim. Boli kręgosłup od siedzenia przy komputerze, brakuje kontaktu z ludźmi i wiele jeszcze innych trosk  które nie będę opisywać publicznie.

Rozważałam dziś drogę krzyżową. Przy drugiej stacji wpatrując się w twarz Jezusa zawstydziłam się sobą. Było Mu ciężej. Nie narzekał. Przytulił z miłością krzyż i niósł go dla mnie wraz z Ojcem. To prawda moja rzeczywistość zewnętrzna i każdego z nas zmieniła się radykalnie. Można siedzieć i narzekać, na ludzi, zdalną pracę, na brak sił, na niepewność przed jutrem ale i można wszystko wewnętrznie przeżywać z Bogiem. Wszystko zależy od stanu miłości w naszym sercu. Z Nią mogę wstać rano z wdzięcznością za nowy dzień uśmiechając się do siebie z kubkiem kawy w dłoni. Z Nią mogę wsłuchiwać się w cisze klauzury i księgi Biblii umieszczonej w kaplicy. Z Nią mogę z radością napisać uczniom zadania i wyszukiwać coraz to lepsze metody w celu przybliżenia im Boga. Z Nią mogę przyjąć osobę trudną która może ma fatalny dzień. Z Nią mogę wsłuchiwać się w głos Przyjaciół mówiących przez telefon o swych troskach. Z Nią mogę ucieszyć się słońcem za oknem, obiadem na stole i stokrotką obok katedry.

Tak naprawdę od stanu naszego serca zależy stan naszej codzienności. Gdy dźwignę to co trudne na ,,wysokość krzyża”z jego perspektywy wszystko może przyczynić się do rozwoju miłości siebie, osób z którymi mieszkam w czterech ścianach, osób które nie znają Boga i nie walczą o wieczność. To moja misja na te trudne dni.  Kochać.

s. Łucja

Dar

“On ranę przewiąże. Po dwu dniach przywróci nam życie, a dnia trzeciego nas dźwignie i żyć będziemy w Jego obecności.”

Ma dziesięć lat, zadzwonił wczoraj do mnie, opowiedział o lekcjach, a na koniec rozmowy z troską w głosie stwierdził: “Siostro, jak dobrze, że przed tym wirusem byłem u spowiedzi, teraz Pan Jezus jest ze mną”. Rozczuliłam się. W takich momentach doświadczam, że moja praca ma sens. Trudne chwile, kiedy wydaje mi się, że to wszystko, co robię, jest nic nie warte, owocują jednak w wierze tych, których dał mi Bóg.

Gdy byłam małą dziewczynką, myślałam, że wszyscy są wierzący. Wiarę od dziecka wpoiła w moje serce babcia, potem mama. Dziś rozmyślałam w kaplicy nad sytuacją, w której przyszło mi żyć I wspominałam chwile, gdy uczyłam się modlić. Pamiętam, jak mając osiem lat zamykałam się w “różowym pokoju”, na łóżku piętrowym otwierałam książeczkę komunijną i modliłam się litanią do Serca Jezusa, czytałam Akt zawierzenia Sercu Jezusowemu, modliłam się do Maryi. Robiłam tak zawsze, gdy było mi trudno i gdy było trudno moim rodzicom. Lubiłam rozmyślać o tym, co czuje Jezus, myślałam o Jego drodze krzyżowej. Dziwne, jakoś nigdy nie traktowałam tych momentów jako łaski, daru przebywania z Nim w moim dzieciństwie. Dziś na modlitwie, gdy prosiłam Pana, by był ze mną w tym niełatwym doświadczeniu koronawirusa, w doświadczeniu smutku i bólu tych, których kocham, wyświetliły mi się w pamięci wszystkie trudne momenty w moim życiu: jako dziecka, nastolatki, dorosłej kobiety, na studiach, w zakonie. We wszystkich tych chwilach modliłam się, prosiłam Boga o pomoc. Doświadczyłam, że On zawsze jest ze mną i zawsze będzie. To wielki dar – Jego obecność w tym czasie. Ktoś może powiedzieć: “Jakie cudowna dziewczynka! Które dziecko teraz tak się modli, kto rozmawia z Bogiem w ten sposób?”. Nigdy nie byłam cudownym dzieckiem – bawiłam się, broiłam, jako nastolatka byłam zakochana. We wszystkich moich doświadczeniach zawsze jednak był obecny On. To ja często się oddalałam, to ja wybierałam swoje, a nie Jego drogi. On nie karał, nie krzyczał, ale szukał i wzbudzał tęsknotę. Mój Bóg nie karze, mój Bóg cierpi, gdy ja odchodzę, tęskni za moim powrotem i kocha.

Gdy dziś w mediach pojawiają się pogłoski, że Bóg karze ludzkość wirusem za grzechy, wiem, że tak nie jest. Bóg nie karze – to my, ludzie ponosimy skutki swych wyborów życia bez Niego. Co On czuje w tych chwilach? Myślałeś o tym? Przecież On jest Osobą, żyje, czuje, tęskni. Co czuje Bóg, gdy widzi, jak cierpimy? Cierpi razem z nami. Przychodzi pokusa, by powiedzieć: “Skoro jest wszechmocny, niech zatrzyma to zło, niech coś zrobi, ma tę moc”. Tak, ma. Ma moc wyciągnąć z naszych błędów jeszcze większe dobro, może to zrobić, ale myślę, że najbardziej zależy Mu na nawróceniu naszych serc – by przestały myśleć tylko o sobie, by przestały myśleć, że człowiek jest Bogiem, by zatęskniły za wiecznością i za niebem. Każdy z nas kiedyś umrze, wcześniej czy później. Pomyślałeś w te dni o zbawieniu swoim i najbliższych? Walczymy jak szaleni o przetrwanie tu na świecie – to dobrze, ale daj nam Boże walczyć również z taką gorliwością o życie wieczne. Ile czasu poświęciłeś na czytanie Biblii, na rozmowę z Jezusem o swoim bólu, lęku, strachu?… On czeka na Ciebie, nie jesteś mu obojętny. On nie karze, On kocha.

Dziś wiem na pewno, że wiara jest darem. Przekazali mi ją babcia i rodzice, a ona dojrzewała i dojrzewa. Są jednak chwile w moim życiu, kiedy tęsknię za tą małą Madzią, która klęczała na piętrowym łóżku i swoimi słowami modliła się do Boga. Chcę się rozwijać w moim życiu duchowym, a jednocześnie pragnę właśnie takiej dziecięcej prostoty w mówieniu do Pana. Po dzisiejszym doświadczeniu modlitwy wiem, że Bóg naprawdę jest, że gdy się modlimy, ma moc wyprowadzić nas z największych ciemności. Ważne tylko, by zaufać Mu z dziecięcą pokorą i dać się poprowadzić.

Dziękuję Ci, Tato,że Jesteś.

  s. Łucja

Zmartwychwstanie

Stacja I

Miłość
– opluta
– oskarżona
– wyśmiana
Milczy. Prawda obroni się sama.

Stacja II

Przytulasz czule w ramionach „drewno” , moje ciało obciążone grzechem codzienności. Wierzysz, że kiedyś zrozumiem, iż jest warte tyle co Twa najdroższa krew.

Stacja III

Leżysz na ziemi. Błoto, krew, ból, zmęczenie. Dotykasz „jakby pocałunkiem” mej słabości, prochu ziemi, bym uwierzyła, że Twa miłość jest silniejsza niż mój grzech.

Stacja IV

Oczy Mamy
przekrzyczały
nienawiść,
gniew
agresję
Ciepłe spojrzenie spoczęło na utrudzonym ciele Boga

Stacja V

Bóg przemienił przymus miłości
w ciche „chcę”
zbawienie wchodzi do serca
furtką miłości

Stacja VI

Kobiece ręce dotknęły czule Twą zakrwawioną twarz
przez chwile Twym oczom ukazał się Człowiek raju
kobieta z sercem o „Obliczu Boga”

Stacja VII

Miłość nie jest „wyniosła” i ważna
Pochylasz się nad każdym czule podnosząc do swego policzka
Nie rezygnujesz ze mnie
wierząc,
że „dobry jest człowiek”

 

Stacja VIII

Łzy żalu z powodu grzechów
– cudzołożnic
– opętanych
– celników
znaczą więcej niż lamenty ludzi zgorszonych grzechem innych

Stacja IX

Wierzysz
ze kiedyś zatęsknię
za zbawieniem, Tobą i niebem
Powstajesz
Jezus Mój Bóg – „Tęsknota Boga za Człowiekiem”

Stacja X

Jezus pozwolił się rozebrać
Ubogi
nagi
piękny
On wierzy, że kiedyś spojrzysz na swe ciało czule
Wierząc, że jest ono świątynią Jego obecności

Stacja XI

Oddałeś mi swe ręce by moje dawały dobro
Oddałeś mi swe nogi by moje wędrowały ku wieczności
Oddałeś mi swe serce by moje uczyło innych co znaczy „Miłość”

Stacja XII

Pragnę.
Wierzysz
nawet w momencie śmierci
że moje serce usłyszy
Twój „cichy krzyk” tęsknoty
za moim Tak

Stacja XIII

Cicha obecność Mamy.
Czeka
Ona wie, że jest nadzieja silniejsza niż śmierć

Stacja XIV

Proszę
Przyjdź do mnie w ciszy Eucharystii
w swoim Słowie

w dobrym człowieku

w uśmiechu dziecka

w telefonie Przyjaciela

w czułym słowie mojej siostry

w modlitwie mojej wspólnoty

w radości sióstr na rekreacji

w spacerze nad zatoką

w kwiatach na podwórku

w normalności codzienności

w ustaniu wirusa

w radości z rzeczy małych

w przemianie mego serca
w ciszy klauzury

w nadziei na jutro bez lęku

w wierze,że czekasz na mnie tam po drugiej stronie

s. Łucja

Wierzę

Stacja I

Miłość
– opluta
– oskarżona
– wyśmiana
Milczy. Prawda obroni się sama.

Stacja II

Przytulasz czule w ramionach „drewno” , moje ciało obciążone grzechem . Wierzysz, że kiedyś zrozumiem, iż jest warte tyle co Twa najdroższa krew.

Stacja III

Leżysz na ziemi. Błoto, krew, ból, zmęczenie. Dotykasz „jakby pocałunkiem” mej słabości, prochu ziemi, masz nadzieję, że uwierzę,  że Twa miłość jest silniejsza niż mój grzech.

Stacja IV

Oczy Mamy
przekrzyczały
nienawiść,
gniew
agresję
ciepłe spojrzenie spoczęło na utrudzonym ciele Boga

Stacja V

Bóg przemienił przymus miłości
w ciche „chcę”
zbawienie wchodzi do serca
furtką miłości

Stacja VI

Kobiece ręce dotknęły czule Twą zakrwawioną twarz
przez chwile Twym oczom ukazał się Człowiek raju
kobieta z sercem o „Obliczu Boga”

Stacja VII

Miłość nie jest „wyniosła” i ważna
pochylasz się nad każdym czule podnosząc do swego policzka
nie rezygnujesz ze mnie
wierząc,
że „dobry jest człowiek”

Stacja VIII

Łzy żalu z powodu grzechów
– cudzołożnic
– opętanych
– celników
znaczą więcej niż lamenty ludzi zgorszonych grzechem innych

Stacja IX

Wierzysz
ze kiedyś zatęsknię
za zbawieniem, Tobą i niebem
Powstajesz
Jezus Mój Bóg – „Tęsknota Boga za Człowiekiem”

Stacja X

Jezus pozwolił się rozebrać
Ubogi
nagi
piękny
On wierzy, że kiedyś spojrzysz na swe ciało czule
Wierząc, że jest ono świątynią Jego obecności

Stacja XI

Oddałeś mi swe ręce by moje dawały dobro
Oddałeś mi swe nogi by moje wędrowały ku wieczności
Oddałeś mi swe serce by moje uczyło innych co znaczy „Miłość”

Stacja XII

Pragnę.
Wierzysz
nawet w momencie śmierci
że moje serce usłyszy
Twój „cichy krzyk” tęsknoty
za moim ,,Tak”

Stacja XIII

Cicha obecność Mamy.
Czeka
Ona wie, że jest nadzieja silniejsza niż śmierć

Stacja XIV

Proszę
Przyjdź do mnie w ciszy Eucharystii
w swoim Słowie

w dobrym człowieku

w uśmiechu dziecka

w telefonie Przyjaciela

w czułym słowie mojej siostry

w modlitwie mojej wspólnoty

w radości sióstr na rekreacji

w spacerze nad zatoką

w kwiatach na podwórku

w normalności codzienności

w ustaniu wirusa

w radości z rzeczy małych

w przemianie mego serca
w ciszy klauzury

w nadziei na jutro bez lęku

w wierze, że czekasz na mnie tam po drugiej stronie

 

 

s. Łucja

 

 

 

Nadzieja

,,O, gdybyś znała dar Boży i wiedziała, kim jest Ten, kto ci mówi: „Daj Mi się napić”, to prosiłabyś Go, a dałby ci wody żywej.”

Ta niedziela jest dla mnie inna niż wszystkie. Po kolejnym dniu kwarantanny w moim mieście, odczuwam tęsknotę za normalnością. Czuję się jak w złym śnie, na którego końcówkę czekam z utęsknieniem. W moim sercu jest Jego pokój, zmieszany z lękiem o życie najbliższych.

Wsłuchując się w dzisiejsze słowa Ewangelii ,,O, gdybyś znała dar Boży i wiedziała, kim jest Ten, kto ci mówi: „Daj Mi się napić”, to prosiłabyś Go, a dałby ci wody żywej” po raz kolejny doświadczam w sercu jak wielkim darem jest wiara. Relacja osobowa z Jezusem jest najcenniejszym skarbem w moim życiu. Przyjaźń z Nim buduje przez uczestnictwo w Eucharystii. Bardzo ,,Ją “ kocham. To spotkanie serc. Kto doświadczył żywego Boga w tym sakramencie wie o czym mówię. On tu jest , kocha i uczy kochać .

Dziś jak nigdy w życiu rozeznawałam, czy pójść na mszę św. Nie z myślą tylko o sobie ale o moich braciach i siostrach zgromadzonych w kościele. Dziś każdy z nas musi pomyśleć nie tylko o sobie ale i o drugich. Poszłam po rozmowie z moją siostrą,że na mszach nie ma dużo ludzi nawet 50 osób. Katedra była prawie pusta. Nie musiałam zajmować właściwej odległości bo ławki gdzie siedzą moje duchowe dzieciaki były puste. Poczułam ból przeszywający moje serce. Z jednej strony cieszyłam się, że są bezpieczne w domu i nikt ich nie zarazi a z drugiej ogromną stratę z powodu ich nieobecności I ich niemożności przyjęcia Boga do serca. Wiem, że On się o nich zatroszczy, modliłam się o to na tej mszy, ufam Mu. Nie oceniam tych co zostali dziś w domu, jest dyspensa, mają kochające rodziny walczą o ich zdrowie i życie. Myślę, że każdy z nas w tym trudnym czasie powinien się pozbyć osądów, ocen drugich. Szczególnie ludzie kościoła. Pomódlmy się za siebie nawzajem, nie wiemy kto jakie uczucia nosi w sercu, ile w nas jest lęków, obaw. Nieśmy się nawzajem, I myślmy roztropnie nie tylko o sobie ale i o drugim obok nas bo jego życie zależy dziś również od naszych mądrych wyborów.

Codziennie o 21.30 odmawiam wraz z moimi siostrami w kaplicy zakonnej za Was różaniec. Damy radę jak mówią moje duchowe dzieciaki. Wierzę w to mocno.  Promyki słońca wpadły do mego pokoju. Przychodzisz Panie mimo drzwi zamkniętych.

           s. Łucja

Córka

,,Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba oraz brata jego, Jana, i zaprowadził ich na górę wysoką, osobno. Tam przemienił się wobec nich…”

Gdyby popatrzeć dziś na Apostołów trochę inaczej, Piotra utożsamić z rozumem, Jakuba z wolą a Jana z sercem, to każdy z nas mógłby utożsamić się z każdym z uczniów Jezusa . Prosiłam dziś aby Jezus wziął na górę modlitwy mój rozum, wole i serce, by dotknął i oświecił je swoją łaską. Tylko On może sprawić by mój rozum oświecony Jego prawdą widział po Bożemu, tylko On może sprawić, by moja wola dotknięta Jego łaską dokonywała dobrych wyborów, tylko On może sprawić by moje serce dotknięte Jego łaską zaczęło prawdziwie kochać.

Rozum, wola i serce przemienione łaską Boga czyni mnie Umiłowana Córką Taty.

Kochane dziewczyny, życzę Wam dziś abyście dały się przemieniać łasce Jezusa i widziały w sobie piękno Boga. ,,Wstańcie, nie bójcie się…” jesteście Jego córkami.

                         s. Łucja