Oglądałam dziś zdjęcia z dziećmi sprzed roku. Po jednej lekcji przytuliły się z wdzięczności a i spontaniczności okazując miłość. Pomyślałam, ,,Boże jakie to wszystko było normalne”, podanie ręki, przytulenie, uśmiech bez maski, spacer bez obawy ,,dotknięcia Covida”.
Prawda jest taka, że przyzwyczailiśmy się do wszystkiego co mamy myśląc, że tak musi być i tak być powinno. Nam się należy. Najlepsze jedzenie, markowe ciuchy, podróże, dobre zarobki, otwarte kościoły i codzienne Eucharystie. Roszczenia.
Będąc po kwarantannie w mojej szkole, po doświadczeniu braku Eucharystii parudniowej, po doświadczeniu bólu z powodu zamknięcia katedry, dobrze wiem czym jest uczucie straty, bólu ale i wdzięczności.
Bóg uświadomił mi na nowo, że każdy dzień jest darem. Dziś mogłam być na Eucharystii, przyjąć do serca mojego ukochanego Pana, mogłam modlić się przed Nim wystawionym w Najświętszym sakramencie, mogłam Go słuchać i z Nim być. Nie z mojej zasługi, z daru łaski i miłości Boga do mnie.
Dziś doświadczyłam na nowo jak wielką radością może być bieganie po szeleszczących liściach wokół pobliskich drzew, jak wielką miłość może rozbudzić w sercu zaspane dziecko włączające zoom na lekcje zdalną, jak dobrze jest wstawać rano wiedząc, że pomimo wszystko jest dobrze bo On jest i się troszczy, Przyjaciele którzy wspierają, dobre Siostry za ścianą, ciepła woda w kranie, jedzenie w lodówce i wiara która podpowiada cicho, będzie dobrze Łucja wierz tylko.
s. Łucja