Trwa pandemia. Za oknem ponuro i mglisto. Siedzę w pokoju z kubkiem herbaty spoglądając na kwiatki. To był piękny dzień. Pomimo trudu zdalnego nauczania, podwójnej ilości pracy uczę cieszyć się tym co codziennie daje mi Bóg. Daje mi dużo. Siebie ukrytego w białym chlebie, Słowo które wzmacnia moje wątłe siły, możliwość dialogu z dziećmi które kocham, ciszę klauzury, zdrowie jako takie, codzienne krótkie spacery, ciepłą wodę w kranie, pracę, jedzenie na stole, dobre słowo mojej siostry, telefony przyjaciół, wieczorne adoracje, stokrotki przy zatoce i dzikie kaczki na wodach zalewu.
Dużo by jeszcze wymieniać. Człowiek który czuje się kochany jest obdarowany. W moich małych radościach największą jest Bóg. Jego obecność prowadzi mnie jak Izraelitę przez pustynię i mówi cicho w duszy ,,wystarczy ci mojej łaski” codziennie dam ci tyle ,,manny” ile trzeba. Ufaj.
Dziś wieczorem proszę Cię Boże bym nie straciła celu wędrówki, bym widziała sens i trud codziennej drogi.
s. Łucja
Oj tak… ja dzisiaj doceniłam wartość ciepłej wody w kranie, po jej tygodniowym braku z powodu awarii pieca 😉
Czasem dopiero brak czegoś uświadamia jak bardzo jestem obdarowywana. I nie chodzi tylko o ciepłą wodę 😉
Czasem dopiero strata kieruje we właściwą stronę.
Błogosławiony głód, który uświadamia Dar…Miłość