Świadkowie Miłości

Gdy mówisz o sobie kim jesteś od czego zaczynasz? Wymieniasz zawód, stanowisko, stopnie naukowe, znajomość  języków obcych, relacje z ludźmi na stanowiskach…

Co mówisz sam o sobie, z czego i z kogo czerpiesz tożsamość?

 We współczesnym świecie wielkość  człowieka mierzy się przez to, jakie ma wykształcenie, na jakim jest urzędzie,  jakie ma znajomości, ile zna języków obcych, jaki jest stan jego konta, jak silną ma osobowość. Dotyka to czasem i ludzi kościoła.

Czujemy się docenieni, ważni, gdy mówią do nas per ty, odnosimy sukcesy w życiu zawodowym, rodzinnym, intelektualnym , duchowym. Ktoś powie i co w tym złego? Nic,  jeśli ,,sukces” na każdej  z tych płaszczyzn nie zacznie dominować, uzależniać od opinii innych, stanowić wyłącznie o naszej wartości w  świecie, pracy, domu, kościele.

Zachwyca mnie  postać  Jezusa z dzisiejszej  Ewangelii. Przyszedł  do uczniów z dowodem tożsamości swoich ran. Bez przechwalań, dominacji, opowiadań o odkupieniu świata. Przyszedł z  obecnością i miłością. Cichy i pokorny.

Gdybyśmy mieli pokazać swoje ,,dowody tożsamości” jako chrześcijanie czy powiedzieli by o nas to Eksperci  Relacji Miłości, Przyjaciele Pana, czy tylko świetni urzędnicy, menadżerowie, liderzy grup, wspólnot. Co stanowi o naszej tożsamości w byciu chrześcijaninem w małżeństwie, wspólnocie, relacjach  w pracy?  Oby nasze  zranione serca miłością do Jezusa i bliźnich.

s. Łucja

Dzisiejsza Uczta

 

W  codziennym życiu można zaspokoić głód bułką, kebabem, hot dogiem czy innym „fast foodem”, ale raczej nie przyczyni się to do naszego zdrowia, wręcz przeciwnie – raczej na dłuższą metę zaszkodzi. Można również pochłaniać jedzenie szybko, bez smakowania, bez ucztowania z kimś bliskim, kogo się kocha. Tak samo jest w świecie duchowym: można zaspokoić głód duszy, serca, siedząc na Facebooku, można przegadać z kimś kilka godzin, zaniedbując przy tym modlitwę i spotkanie z Bogiem, można wejść w świat używek. Można swój głód zaspokoić „duchowymi fast foodami”, ale na dłuższą metę to nas nie doprowadzi do duchowego rozwoju, do szczęścia i do radości, a ostatecznie  – zabije.

Dlaczego o tym piszę? Rozważając dzisiejszą Ewangelię pomyślałam jak ważne w życiu są rytuały. Trzeba o nie bardzo dbać. Przecież nasz Bóg codziennie zaprasza nas na Ucztę Miłości jak owych ludzi z dzisiejszej Ewangelii.  Jakże ważne jest, by ją smakować. Nie tylko na niej być, ale ją przeżyć, smakować przyjęcie komunii świętej, śpiew na liturgii, a także bardzo ważną w niej ciszę! Smakować modlitwę brewiarzową, zagłębiając się w jej słowa, a nie tylko ją odmówić. Mieć swoje „smaki duchowe”. Smakować słuchanie ulubionej muzyki, rozkoszować się nią, smakować pójście na spacer i podziwiać przepiękną przyrodę, smakować spotkania z przyjaciółmi, bez pośpiechu, ucieszyć się wspólnie wypitą kawą w ulubionej filiżance czy kubku. A może by tak wypić codziennie rano kubek kawy z Jezusem, dając Mu pięć minut czasu, opowiadając o planach, o ukochanych osobach, o swych troskach…

Będąc z moim Bogiem w codzienności, odkrywam na nowo, jak bardzo smakuje miłość . To wystarczy.

s. Łucja

Rany

 

Objęły Go za nogi i oddały mu pokłon

Dotknęły Jego zmartwychwstałych stóp, zmartwychwstałych ran. Modląc się dzisiejszą Ewangelią przyszła mi na myśl Maria z Betanii, która przed męką Jezusa wylała na Jego stopy drogocenny olejek. Olejek miłości.

Dzisiejsze kobiety podobnie jak ona dotykają stóp Pana. Dotykają Jego ran. Zmartwychwstałe rany otwarte dla nich i dla nas. Wypływa z nich drogocenna miłość, pokój i radość.  Drogocenna jak  owy olejek na uczcie w Betanii.

Dziś nie jesteśmy w gorszej sytuacji od owych kobiet z Ewangelii Mateusza. Rany Miłości Jezusa są dla nas otwarte w każdej Eucharystii i sakramencie pojednania. Gdy czujemy zwątpienie, smutek, bezsens życia, warto przyjść do tego źródła łaski. Tutaj jest Życie, miłość, pokój i radość. Tutaj jest moc z martwych powstania. Tutaj jest On, żywy Bóg.

Błogosławionych Świąt w Oktawie Wielkiej Nocy.

On jest .Odwagi!

s. Łucja