
Lubię Jana Chrzciciela .Przypomina mi, że dla niektórych ludzi mogę być solą w oku ale ta ,,sól’’ mówi o ich ,,bólu” który noszą w sobie nie moim.
Jan Chrzciciel pokazuje co znaczy być Osobą spójną, zintegrowaną w myśleniu, mówieniu i czynach. Nie kombinuje, nie wchodzi w układ z Herodem nie chce być lubiany, ponad wszystko akceptowany, kochany. Mówi Prawdę za którą traci życie. Jest po prostu Sobą.
Jan pokazuje, swą postawą, że mogą być w moim życiu Osoby które mnie nie będą lubić, będą obgadywać, krzywdzić, krytykować a nawet niszczyć.
Czemu?
Każdy kto stara się żyć Ewangelią, może być ,,bólem wyrzutu” dla tych co żyją poza nią. Ból trzeba więc zagłuszyć tak jak zagłuszył go Herod zabijając Jana a tym samym swoją szansę na nawrócenie.
Patrząc na Chrzciciela, uczę się w tych co nie potrafią kochać widzieć ludzi, którzy noszą w sobie biedę i nie potrafią dawać jak i wybierać dobra. To spojrzenie prowadzi do współczucia a współczucie z czasem do przebaczenia. Przebaczenie zaś daje wolność, która wyzwala siłę i ,,smak” pragnienia bycia sobą pomimo wszystko.
Jan wygrał nie przegrał. Zrozumiał, że jest coś w Herodzie co nie jest w stanie Go przyjąć, co nie jest w stanie przyjąć Prawdy. Tym samym nazywając Prawdę po imieniu, zarówno królowi jak i innym, sam obronił siebie przed utratą wieczności i Boga.
s. Łucja