Jest połowa października, za oknem słabe promienia okna wpadają do pokoju. Lubię ten miesiąc. Dziś jak co dzień o 16.45 biegnę wraz z dziećmi na ,,dziecięcy różaniec”. Gdy przychodzę do kościoła maluchy już czekają przed drzwiami. Są.
Gdy patrzę na małe, dziecięce czyste serca spragnione modlitwy często z zawstydzeniem spuszczam głowę. My dorośli możemy się od nich dużo nauczyć. Od Mai która, biegiem wpada do kościoła, po zajęciach karate, od dzieci które w tym roku przygotowują się do pierwszej komunii świętej i bardzo walczą by być na modlitwie pomimo licznych zajęć.
Różaniec to taka modlitwa która daje bliskość Maryi, jakby dawała bliskość Mamy. Przynosisz do Niej, radości dnia, smutki, ból, lęk, pragnienie nieba . Odchodzisz z kościoła jakby przesiąknięty ,,Jej zapachem” jak ,,zapachem Mamy „ która przytula własne dziecko do serca.
Kontemplując Maryję w te dni pomyślałam, że największym cudem jakim doświadczyła w codzienności był Jezus. Żyła Nim, tym co czuł, co przeżywał, czego pragnął. Była blisko Jego serca, wnikała w tajniki Jego duszy. Nie była w centrum codzienności, to centrum stanowił On. Doświadczając Jego miłości, umiała tą miłość dzielić w domu Nazaretu. Jak jest z nami?
Maryjo przytul nas do swego Matczynego serca, jak ,,przytulasz czule” dzieci na dziecięcym różańcu. Módl się za nami.
s.Łucja