Kimże On jest?

Noszę w sercu Słowo Boże, które było czytanie kilka dni temu w Kościele: Kimże On jest, że nawet wichry i jezioro są Mu posłuszne? Wiatr, burza, szalejące fale. Często jesteśmy podobni do uczniów siedzących w łodzi, walczących nie z falami, ale z lękiem, z bezradnością, z ludźmi, z życiem.

Jezus śpi. Nic Cię to nie obchodzi, że giniemy? Boże, nic Cię to nie obchodzi, że mamy trudniejsze dni, że ta sytuacja nas przerasta, że się boimy?

Kimże On jest, że wicher i jezioro są mu posłuszne? Kimże On jest? Uczniowie mają problem z Jezusem. Zaczynają wątpić w Niego – brak modlitwy, ufności, prośby o ratunek. Zaczynają sami się bronić. W końcu oskarżają Boga: Nic Cię nie obchodzę? Gdzie jesteś? Śpisz?

Jak często słyszę te słowa: Gdzie jest Bóg, gdy cierpię? Gdzie był Bóg, gdy ktoś z moich bliskich umierał na raka? Śpi? On jest, możesz krzyczeć do Niego jak apostołowie w łodzi, On słyszy. Ma moc uciszyć fale Twego serca, ma moc przeprowadzić Cię po wodzie w burzy Twego cierpienia, lęku, obawy. On wybierze najlepszą drogę – ze względu na Twoją wieczność.

Gdy burza szaleje wokół nas, w rodzinie, w pracy, w relacjach z przyjaciółmi, z bliskimi, warto zapytać, czy Jezus jest pierwszy w moim sercu, czy Mu ufam, czy oddaję Mu ster mojej łodzi.

Kimże On dla mnie jest, że chcę być Mu posłuszna? Kimże On jest, że chcę wstawać dla Niego o piątej rano na modlitwy, że dla Niego chcę słuchać Jego Słowa w przełożonych i siostrach, że dla Niego idę do dzieci w trudny dla mnie dzień, że dla Niego troszczę się o miłość dla moich przyjaciół, gdy mnie potrzebują i proszą o wsparcie. Kimże On dla mnie jest, że dla Niego chcę walczyć o wierność w miłości?

Jeśli masz problem z posłuszeństwem Bogu, to może, jak uczniowie w łodzi, masz problem z Jezusem. Jeśli On jest dla Ciebie ważny, to przetrwasz każdą burzę w swoim sercu. On się tym zajmie. I, wierz mi, nauczy Cię prawdziwej miłości do Boga i do Twoich bliskich.

s. Łucja

Galilea

,,Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: Czas się wypełnił i bliskie jest Królestwo Boże.”
Zaczął się okres zwykły w roku liturgicznym, bardzo lubię ten czas. Czas codzienności, w której obecny jest Bóg. Jakże często ludzie mówią: „Święta , święta i po świętach”, nieprawda, nie zgadzam się. Święta Bożego Narodzenia trwają każdego dnia. Śmiem tak twierdzić, ponieważ każdego dnia, codziennie rodzi się Jezus w Eucharystii. Przychodzi do naszych serc w ciszy Kościoła, bez splendoru i fajerwerków, jak kiedyś w ciszy stajni betlejemskiej. Bóg dający nam swą bliskość i miłość. Kocham Jego pokorę. Patrząc na Hostię i małego Jezusa w Betlejem, nie sposób nie zadziwić się Miłością, która jest czysta, cicha, pokorna, bliska i delikatna.
Ewangelia na rozpoczęcie okresu zwykłego mówi nam, że Jezus przyszedł do Galilei. Galileą jesteśmy Ty i ja. Jezus chce przyjść do Ciebie i do mnie, do naszej codzienności: do domu, do relacji małżeńskich, do przyjaźni, do rozmów, do pracy, do odpoczynku. Chce być blisko!
To, co zafascynowało mnie w chrześcijaństwie i nadal fascynuje, to Osobowy Bóg Miłości – Bóg, który pragnie relacji i intymnej przyjaźni, w której możemy oddać Mu swe serca, a On daje nam swoje. Relacji, w której możemy powiedzieć Mu o wszystkim, wierząc, że On chce dla nas dobra nie tylko tu, na ziemi, ale przede wszystkim w niebie. Tak, Jezus chce być w naszej Galilei, ale Galilea to również, jak mówi Pismo: „Galilea pogan” – to, co w nas pogańskie, nie Boże, nie dotknięte miłością. Jezus chce przyjść i to uleczyć, nawrócić, przemienić. Pozwolisz Mu?
Gdy On przychodzi, „czas się wypełnia”, a więc wszystko, co robimy i kim jesteśmy, nabiera sensu. Bóg „wypełnia” serca, działania, to, kim jesteśmy i co robimy. Mogę śmiało stwierdzić, że Jezus jest sensem mego życia. Dla Niego wstaję o świcie, dla Niego idę na poranne modlitwy , dla Niego i z Nim działam, pracuję, a także odpoczywam i śpię. On jest obecny w mych relacjach i przyjaźniach.
„Bliskie jest Królestwo Boże”. Bliski jest Twój Bóg. Kiedy ostatnio z Nim porozmawiałaś o swoim sercu? Kiedy zapytałaś Go o radę? Kiedy opowiedziałaś Mu o swoich przyjaciołach i o tych, których kochasz? Kiedy ostatnio wypiłaś z Nim kawę lub herbatę? Kiedy posiedziałaś z Nim, tak po prostu, w ciszy? Kiedy byłaś z Nim na spacerze? Ja dziś.
s. Łucja

 

 

 

 

Owoc

Patrząc na Osobę Maryi i Józefa w grocie betlejemskiej uświadomiłam sobie, że to co ,,małe” zmieniło świat. Dwoje ludzi wpatrzonych w małe dziecko rozpoczęło nowy etap życia. Dotyczy to również mnie i Ciebie jeśli Jesteśmy Osobami wierzącymi. Każda dobra mama i tata ,,rezygnuje z siebie” gdy urodzi się dziecko. Nocne wstawanie, gotowanie, przewijanie. Maluch staje w centrum życia obojgu rodziców. Tak było z Maryją i Józefem i tak powinno być z nami po Świętach Bożego Narodzenia. One się nie skończyły, one trwają. Skoro Bóg narodził się w Twoim sercu, zawalcz o to by to On był w centrum Twego życia. Zatroszcz się o Niego, by Mu było  dobrze w Twej duszy, w Twoim domu, w Twej wspólnocie. To co ,,Małe” zmienia świat. Może warto zapytać żonę czy męża ,, Kochanie co mogę zrobić byś czuł się, czuła się ze mną bardziej szczęśliwa, szczęśliwy”? Może warto posiedzieć przy herbacie z siostrą, czy bratem, którzy przeżywają trudne chwile? Może warto pomodlić się dłużej, poczytać Biblie w zimowe wieczory? Może warto pójść do spowiedzi by pojednać się z Bogiem? Życzę Wam by Owocem tych Świąt była większa miłość do Boga, siebie ale i tych najbliższych w domach, wspólnotach. Często ,,tak Mało “ potrzeba by ofiarować Komuś Miłość.

s. Łucja

Narodzenie

Patrząc na Jezusa w żłóbku betlejemskim mój wzrok kieruję na Maryję. Bardzo kocham tą Kobietę. Myślę o Niej inaczej niż w przedstawieniach jasełkowych, czy ,,cukierkowych”, słodkich obrazach przedstawionych na malowidłach czy opowiadaniach ludzi. Medytując nad słowem Biblii, spostrzegam w Niej Kobietę walki o Boga, Józefa, siebie i ludzkość.

Scena Zwiastowania wprowadza w głąb serca młodej dziewczyny, zakochanej w mężczyźnie o imieniu Józef. Wspólne marzenia, rozmowy i decyzje. Wkracza w nie Bóg. Słysząc Słowo Pana, Maryja jest Mu posłuszna. Nie mówi ,,poczekaj Anioł, muszę iść zapytać Józefa, doradzić się, ustalić …”. Słucha Boga, przyjmuje Jego plany wobec siebie, rodziny, ukochanej Osoby. Trudna to lekcja. Postawić Boga na pierwszym miejscu kochając mężczyznę z którym planuje się życie. Może odejdzie? Porzuci? Wyśmieje,, ciąża bez udziału męża”?

Zadziwia mnie odwaga Maryi. Wybiera Boga. Oddaje Mu siebie, Józefa,  dziecko, przyszłość. Ufa.

Wyjazd do Betlejem. Kobieta w dziewiątym miesiącu ciąży. Długa droga, zmęczenie, lęk o poród, miejsce zatrzymania. Co czuli? Smród stajni, odrzucenie, samotność, obojętność w dużym mieście, lęk o dziecko? A może wdzięczność za siebie nawzajem, ciasną grotę, Boga, pasterzy i ich dary?

Życie Maryi nie było łatwe, pomimo wybrania toczy walkę o  Boga, zbawienie, ukochane Osoby. Nie uczyniła żadnego cudu,  kochała. Myślę, jedna, że życie blisko Niej było ,,cudem” dla otaczających Ją osób.

s. Łucja

Arka

Rozpoczął się Adwent. Czas oczekiwania na przyjście Jezusa. W tych dniach nie będę wiele pisać. Chcę więcej słuchać Boga, siebie i tych co wokół mnie. Jezus w dzisiejszej Ewangelii mówi, że Noe ocalał przed potopem ponieważ wszedł do arki. Dla mnie arką jest Słowo Boga, chce w ,,nie wejść” w ten adwent, zgłębiać je, słuchać i w Nim zamieszkiwać. Arką dla mnie jako Siostry Duszy Chrystusowej jest również Dusza Jezusa. Moim schronieniem po ciężkim dniu pracy, odpocznieniem i osobistym doświadczaniem miłości Pana. Lubię z Nią i w Niej przebywać.

Zastanawiałam się czego doświadczył Noe będąc w arce? Myślę, że poznał Boga który jest ratunkiem przed nawałnicą zła, skałą schronienia dającą ocalenie. Bóg Noego dał mu zobaczyć ,,nową ziemię i nowe niebo”. Otworzył przed nim nowe horyzonty rozwoju. Wierzę, że uczyni to i ze mną w te dni łaski. Byleby ,,wejść do arki”.

s. Łucja

Ból duszy

Ból duszy
Pamiętam czasy, gdy tata tylko na Święta kupował szynkę, słodycze i owoce. Przez długi czas zbieraliśmy z bratem czekolady, by móc je zawiesić na choince. Przypominam sobie, jak bardzo doceniałam moje kieszonkowe, będąc nastolatką, i jak bardzo cieszyłam się, kiedy mogłam sobie kupić potrzebne kosmetyki albo wymarzone spodnie.
Współczesny człowiek posiada bardzo wiele, sądzę, że często zbyt wiele. Wzrósł dobrobyt materialny, codziennie spożywamy wędliny, owoce i słodycze. Nie zachwyca nas już smak szynki na Święta ani zapach pomarańczy przy choince. Ciągle chcemy coraz więcej. Dużo podróżujemy, poznajemy nowe kultury, uczymy się języków, często z przesadą dbamy o piękno naszego ciała.
Zastanawiam się więc, skąd tylu smutnych ludzi wokół mnie, dzieci pełnych agresji i lęku, małżonków pozbawionych nadziei, ludzi zranionych w różnych wspólnotach. Boli nas dusza. Współczesny człowiek cierpi na ból duszy, z którym nie umie sobie poradzić. Jak go uleczyć? Co zażyć? W czym znaleźć ukojenie?
Jak uzdrowić więzi zranione przez brak miłości?
Jak nauczyć się przebaczać, gdy druga osoba zadaje ból aż do głębi serca?
Jak żyć bez ojca, w rozbitej rodzinie i w domu pełnym lęku, podczas gdy inne dzieci doświadczają poczucia bezpieczeństwa i ciepła rodziców przy rodzinnym stole?
Jak odnaleźć się w wyścigu szczurów, który towarzyszy nam w pracy, szkołach i wspólnotach?
W zbliżającym się czasie adwentu przygotujmy serca na Miłość. Jezus jest naszą nadzieją! Jego miłość może odnowić rozbite małżeństwo. Jego przebaczenie może uleczyć zranione do głębi serce. Jego troska może pomóc doświadczyć, kim jest kochający ojciec. Jego dobroć może pomóc nam znów zapragnąć domu, którym jest wieczność.
Przyjdź Panie Jezu i odnów nasze dusze. Wlej w nie na nowo pragnienie Boga…
s. Łucja

Dom

,,Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego, którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili. A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę…

Gdy byłam małą dziewczynką, uwielbiałam bawić się lalkami. Siadałam pod stołem, rozkładałam swoje zabawki, a wśród nich ukochane lalki Barbie, Kena, pluszaki i bawiłam się w dom. Jak każda dziewczynka, chciałam być księżniczką, w której zakochuje się książę i żyć z nim długo i szczęśliwie. Moja księżniczka różniła się jednak od innych, ponieważ w zabawie stawała się mamą prostą, zwyczajną: prała pieluchy uszyte przeze na maszynie, którą kupił mi tata, gotowała obiady na kuchence zrobionej przez mojego brata i mnóstwo czasu spędzała ze swoim mężem Kenem i z dziećmi – małymi barbiątkami. W swoim domu była królowąkochaną i kochającą.

Dlaczego o tym piszę? Ponieważ ten obraz z dzieciństwa przypomniał mi się w te dni podczas czytania fragmentu z Ewangelii św. Jana: ,,Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego, którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili.

Eucharystia to niezwykły czas, w którym dzieją się cuda. Naprawdę! To nie tylko czas śpiewania pieśni, przebywania razem, rozdawania ,,komunii”. To wszystko jest bardzo ważne, ale nie najważniejsze. W Eucharystii Bóg umiera i zmartwychwstaje dla Ciebie i jeśli w Niego uwierzysz, przyjmiesz do swego serca, przylgniesz, otworzysz się na Jego łaskę, to staniesz się dzieckiem Boga, królewskim dzieckiem, w którym płynie książęca krew. Dokona się w Tobie cud „przeistoczenia Twej tożsamości z niewolnicy staniesz się córką. Tak! Królową, księżniczką, której ojcem jest sam Król. Jakże to wielki cud codziennej mszy świętej. Sam Król zaprasza nas na ucztę eucharystyczną w swoim domu. Ubrana w szaty godowe możesz zasiąść do stołu. Czyste serce pozbawione grzechu może smakować obecność Boga. Jakże wielki to dar! Spełniło się moje marzenie z dzieciństwa. Wszakże nie mam zamku z brylantów i bogactwa, ale mam kogoś, kto mnie kocha nad życie. Kogoś, kto oddał wszystko, a w końcu oddał samego siebie po to, by zdobyć me serce. Kogoś, dla kogo jestem najpiękniejszą kobietą świata. Kogoś, kto dał mi królewskie serce i zaprosił do swojego domu. Jestem Jego córką, oblubienicą. Jestem w domu Boga.

s. Łucja

Ja w Jego oczach.

 

Listopad. Za oknem zimno, wietrznie i deszczowo. Pomimo wszystko, jesień to moja ukochana pora roku. Lubię siedzieć w chłodne dni z kubkiem herbaty z cytryną i czytać wieczorami dobre książki, lubię chodzić na jesienne spacery i siedzieć przy Nim sam na sam, w kaplicy, po długim dniu bieganiny. Właśnie w ten deszczowy dzień chciałam podzielić się z Wami moją duchowością, którą wciąż na nowo odkrywam.
Mój Bóg żyje we mnie, w mojej duszy. Jego bliskość towarzyszy mi każdego dnia. Jest mi z Nim dobrze. Każdy dzień przeżyty w Jego bliskości uczy mnie rozwoju miłości. Wciąż odkrywam moją nieumiejętność kochania. Doświadczenie miłości Boga w Słowie, adoracji, małych cudach codzienności, sakramentach uczy mnie patrzenia na siebie z czułością pomimo słabości i wad. Lubię siebie. Lubię o sobie z Jezusem rozmawiać, słuchać Go i pytać,,jakie jest Jego zdanie na mój temat „. Jego ,,opinia” o mnie jest dla mnie najważniejsza. Wiecie dlaczego? Bo jest prawdziwa. Doświadczenie Jego miłości pozwala mi popatrzeć na siebie z ,,dystansem” pomimo grzeszności i wad. Dobrze jest być niedoskonałą.
W charyzmacie mojego zgromadzenia, Sióstr Najświętszej Duszy Chrystusa Pana, zachwyca mnie to, że Matka Założycielka – Zofia Tajber uczyła siostry, że mamy przyoblekać się w cnoty Duszy Jezusa. Co to znaczy? Nie muszę sama pracować na świętość, nie muszę dążyć do bycia doskonałą na siłę. Mogę poprosić Jezusa o pomoc, najpierw otwierając się na Jego łaskę. Matka mówiła, że gdy czujemy się słabe, mamy przyjść do Jezusa, który jest siłą i prosić, by nas umocnił. Gdy jesteśmy niecierpliwe, mamy prosić o Jego cierpliwość. Gdy nie umiemy kochać za darmo, nawet najbliższych, mamy przyjść do Jezusa i prosić, by przyoblekał nas w swoją miłość.
Tak często pracujemy nad sobą, walcząc z wadami, słabościami i nic. Wracamy do starych nawyków po kilku spowiedziach. Praca nad sobą idzie w kąt, a my jesteśmy coraz bardziej zgorzkniali i smutni. Poproś dziś Jezusa, by Ci pomógł, by przyoblekł Twą duszę w te cnoty, których najbardziej ci brakuje. Nie umiesz być cierpliwa – poproś, by tchnął w Twoją duszę cierpliwość. Nie umiesz przebaczyć, bo ktoś za bardzo zranił Twoje serce – proś Pana, by wlał w Twoją duszę przebaczenie. Walczysz o czystość – poproś, by przyoblekł Cię w swoją czystość. Nie musisz sama dążyć do bycia doskonałą w miłości. Nie dasz rady… Ale jeśli poprosisz Jezusa, razem przeniesiecie góry! Uwierz mi, że pokochasz Jego miłością samą siebie i wszystkich tych, których tak trudno Ci kochać.

Duszo Chrystusowa, Twoją miłość w Dusze nasze tchnij.

                                                                                                                                                      s. Łucja

Serce

Jesień – moja ukochana pora roku. Za oknem piękne słońce, w parku kasztany, liście spadające z drzew. Lubię ten czas. Dłuższe wieczory dają szansę na przemyślenia i refleksje. Ostatnio dużo myślę o sercu – zarówno swoim, jak i tych, których kocham. Myślę też o sercu Maryi, to właśnie Jej szczególny miesiąc zacznie się za kilka dni.

            Wczytując się w adhortację „Christus vivit” Ojca Świętego Franciszka, znajdujemy tam słowa: „Jezus, który jest wiecznie młody, chce nam dać serce zawsze młode.”, a dalej: ,,Bycie młodym jest nie tyle okresem życia, co stanem serca”. W sercu Kościoła jaśnieje Maryja. Jest wspaniałym wzorem dla tych, którzy chcą naśladować Chrystusa – z posłuszeństwem, ale i z młodym sercem, w powiewie świeżości.

Jakie było serce Maryi?

            Młodość Jej serca zachwyca zdecydowaniem, konsekwencją i wytrwałością. Powiedziała Stwórcy „tak”, postawiła całe swoje życie na jedną kartę, pozostała wierna, umiała być wdzięczna, ufała Bogu i bliskim. Maryja nieustannie zachwyca pogodą ducha, ,,była dziewczyną o oczach jaśniejących Duchem Świętym”. Jej serce było silne miłością ku Bogu, dlatego była młoda duchem, czysta, delikatna, subtelna, czuła, a zarazem mocna i wytrwała w dążeniu do celu. Miała serce matki, gotowe do wyrzeczeń i cierpienia związanego z troską o zbawienie tych, których kocha.

            Pokochałam to Matczyne serce. Jego kontemplacja wiele mnie uczy. Tego roku w październiku bardzo bym chciała wsłuchiwać się w Jego głos, uczyć się młodości ducha i miłości. Jako kobieta nie chcę serca starego, przepełnionego smutkiem, narzekaniem, niewdzięcznością – tak wiele jest takich nawet w Kościele. Pragnę, jak Maryja, mieć serce słuchające, konsekwentne w podejmowaniu decyzji opartych na Bogu i na wiernej miłości, pragnę, by panowały we mnie Boża radość i pokój, delikatność, czułość, a zarazem siła i moc w dążeniu do zbawienia siebie i innych.

Maryjo, Mamo październikowa, módl się za nami!

s. Łucja

Szkoła miłości

Początek

Wielkimi krokami zbliża się nowy rok szkolny, początek czegoś nowego, niewiadomego, szansa na rozwój – nie tylko intelektualny, ale też duchowy.

Chrześcijaństwo jest szkołą miłości. Warto by na nowo się do niej zapisać lub w sposób coraz dojrzalszy kontynuować w niej naukę. Co znaczy na nowo się zapisać? Ponownie sięgnąć do początku, do korzeni kerygmatu. Może warto zadać sobie pytanie: czy spotkałem w swoim życiu Jezusa? Czy Go doświadczyłem, doświadczam, czy uczę się przyjmować miłość od Boga za darmo? Czy potrafię dzielić się tą miłością w codzienności?

Czytając ostatnio adhortację Papieża Franciszka Christus Vivit do młodych i całego ludu Bożego, zachwyciłam się słowami Ojca Świętego skierowanymi do każdego z nas, skoncentrowanymi na osobie Jezusa:

Jeśli On żyje, to naprawdę może być obecny w Twoim życiu, w każdej chwili, aby napełnić ją światłem. Tak więc nigdy więcej nie będzie samotności ani opuszczenia. Nawet gdyby wszyscy odeszli, On będzie tak, jak obiecał. (…) On napełnia wszystko swoją niewidzialną obecnością i gdziekolwiek pójdziesz, będzie na ciebie czekał. Ponieważ On nie tylko przyszedł, ale przychodzi każdego dnia, aby zaprosić cię do pójścia w kierunku nowego horyzontu.

On jest. I nie wiem, co teraz przeżywasz, z czym się zmagasz, czym się radujesz czy smucisz, ale Dobra Nowina dla mnie i dla Ciebie brzmi: jest Ktoś, kto bardzo Cię kocha. Ktoś, kto pragnie spotykać się z Tobą we wszystkim, co niesiesz w swym sercu. Ktoś, kto pomoże Ci wstać rano w trudne dni. Ktoś, z kim możesz porozmawiać o wszystkich swoich troskach. Ktoś, z kim możesz pomilczeć wieczorami, Ktoś, z kim możesz wypić kawę o poranku. Ktoś, komu możesz opowiedzieć o swoich przyjaciołach i bliskich. Ktoś, kto pomoże Ci udźwignąć cierpienie, które przytłacza. Ktoś, kto wskazuje cel życia, jakim jest wieczność.

Nowy rok może więc być szansą rozwoju relacji z Jezusem – gdy powrócimy do czytania Biblii i do medytacji Słowa Bożego, gdy zaczniemy osobowo spotykać się z Bogiem na Eucharystii, gdy pokochamy bardziej ciszę niż hałas, gdy poświęcimy więcej czasu, by porozmawiać z Nim na codziennej adoracji o tym, co nosimy w sercu.

Ten czas może być również szansą rozwoju w miłości do siebie, rozumianej jako troska o duszę i o ciało. Gdybyś miał pokazać zdjęcie swej duszy na Instagramie czy Facebooku, myślisz, że wiele osób lajkowałoby jej piękno? Pomyśl, jaki jest jej stan. Czy pachnie Bogiem? Czy zachwyca pięknem? Czy żyje w niej Bóg? A twoje ciało? Czy się o nie troszczysz, zdrowo karmisz? Czy ćwiczysz i odpoczywasz? Czy walczysz o zdrową ascezę – umiar, by umiało panować nad grzechem?

I w końcu rozwój w miłości do bliźnich. Czasem tak łatwo kochać dzieci z Afryki, a trudno dogadać się z mężem czy z żoną. Może już od dawna nie mówiłaś mężowi, że go kochasz? Może on czeka na Twoją czułą obecność, na dobre słowo, na obiad czy ulubione ciasto. Może Twoja żona tęskni za przygotowanym przez Ciebie śniadaniem, za bezinteresownym zrobieniem zakupów do domu, za romantycznym wieczornym spacerem? Może Twoi przyjaciele już dawno nie otrzymali od Ciebie wiadomości, a znajomi wokół Ciebie oczekują na Twój uśmiech i dobre słowo?

Czasem tak niewiele potrzeba, by okazać miłość. Dajmy sobie szansę na jej rozwój w tym roku.

s. Łucja